środa, 2 czerwca 2010

Tatry Słowackie - Sławkowski Szczyt






W lipcu ubiegłego roku znów byliśmy na kilka dni w Tatrach Słowackich. Pierwszego dnia będąc tam w godzinach południowych wybraliśmy coś nie wymagającego technicznie i czasowo, czyli Slavkovsky Szczyt (2452 m n.p.m.). Wyruszyliśmy nań niebieskim szlakiem ze Starego Smokowca i tym samym wróciliśmy, gdyż to niestety jedyna opcja dla tej góry. Zgodnie z treścią mapy wejście miało nam zająć około 5 godzin a zejście niecałe 4. Sugerując się liczbami, spakowaliśmy oczywiście czołówki i prowiant, nastawiając się na późny powrót na kwaterę.




Mieliśmy dobre tempo a zatrzymywaliśmy się jedynie na krótkie postoje, by zrobić zdjęcia i założyć kurtki, gdyż mimo ogólnie panującej ładnej pogody, powyżej 2000 m n.p.m. wchodziliśmy już w chłodną chmurę. Slawkowski Szczyt to chyba najprostszy technicznie dwutysięcznik w Tatrach Wysokich, po prostu stroma ścieżka pod górkę, bez jakichkolwiek umocnień, co do których też nie zachodziła potrzeba (bo zdarzały mi się miejsca w Tatrach gdzie umocnienie by się przydało, a tu nic). Wchodziliśmy dość późno, więc mijali nas wyłącznie ludzie schodzący z góry.



Na szczycie byliśmy sami a chmury na szczęście podniosły się, ukazując nam piękną panoramę Tatr Wysokich wraz Gerlachem, Czerwoną Ławką czy Łomnicą. Patrząc na południe widzieliśmy rozległe Obniżenie Liptowsko-Spiskie z Niżnymi Tatrami na horyzoncie. Schodząc spotkaliśmy sympatyczną kozicę, dla której posiłek złożony z traw był ważniejszy niż turyści z aparatem. Jako że najsmaczniejsze musiały okazać się źdźbła tuż przy ścieżce, zdążyliśmy naszej towarzyszce zrobić sporo zdjęć, nie dowierzając, że udało nam się tak blisko podejść. Na dole byliśmy po niecałych 6 godzinach, czyli jak na lipiec 18-sta to całkiem młoda godzina.













Po powrocie do domu mieliśmy jeszcze jedną górską niespodziankę. Przeglądaliśmy zdjęcia, by pousuwać nieudane i powspominać. Na jednym ze zdjęć, zrobionym w lesie, na odcinku, gdzie nie spotkaliśmy nikogo, okazało się, że w krzakach był jakiś mężczyzna. Chyba nie był do końca zadowolony z tego, że robię mu zdjęcie, ale na szczęście nie zdawałam sobie sprawy z jego obecności, bo mogłam się nieźle przestraszyć.



Jeśli znajdujesz siebie na którymkolwiek zdjęciu, to przepraszam, napisz komentarz, a zostanie usunięte.

1 komentarz: