"Starsza generacja lubi oskarżać młodych o brak wszelkiego respektu dla gór. W moim przypadku respekt ten nigdy nie uległ żadnej zmianie, zmienił się tylko mój stosunek do pokonywanych trudności. Nie myślę, że dzisiejszy młody wspinacz stojąc u stóp ściany doświadcza innych przeżyć niż ci, którzy byli przed nim – tej dziwnej mieszaniny wzbierającej energii, podniecenia, przyjemności oczekiwania, szacunku dla przyrody i Stwórcy, a także, przyznajmy to szczerze, wcale niemałego strachu. Znamy góry i ich niebezpieczeństwa, jak więc moglibyśmy stracić dla nich respekt? Przecież z każdą kolejną wspinaczką podejmujemy na nowo walkę z przyrodą, która może być zarówno przyjacielem, jak i bezlitosnym wrogiem. W tym też tkwi tajemnica egzaltacji odczuwanej po szczęśliwie zakończonej walce, gdy stoimy na wierzchołku wyczerpani lecz zwycięscy, z pokonanym gigantem pod stopami. Kochamy wówczas i przyrodę, i wszystko na świecie, wiedząc przy tym, że odniesione zwycięstwo było w istocie zwycięstwem tylko nad samym sobą. Być może to my – „ekstremiści gór”, jesteśmy najbardziej świadomi nicości człowieka wobec otaczającego go wszechświata." Hermann Buhl*
Te słowa austriackiego alpinisty z 1954 roku są dla mnie łącznikiem wszystkich, którzy mają w sercu góry. Słowa ponadczasowe jednoczące nas bez względu na trudność pokonanych dróg, warunki pogodowe, wysokość góry, nie ważne czy korzystasz ze skali krakowskiej, UIAA czy amerykańskiej, czy przemierzyłeś właśnie Beskidy. TAKICH właśnie ludzi spotkałam w górach niejednokrotnie.
W 2007, kiedy po kilkudniowej, górskiej trasie i załamaniu pogodowym wylądowaliśmy z Michałem na campingu w San Martino di Castrozza. Mieliśmy odpocząć i nasycić się chińskimi zupkami i mielonką. Pewna sympatyczna włoska rodzina zaprosiła nas zupełnie bezinteresownie na ciepły, domowy obiad.
W czasie tego samego wyjazdu, wchodząc na Piz Boe spotkaliśmy grupę Polaków z Nowego Sącza, którzy próbowali sił wysokogórskich pod okiem doświadczonego i opłaconego przewodnika. Nie odmówiliśmy ich zaproszenia do autokaru, w którym przemierzyliśmy około 50 km z muzycznym akcentem piosenek Marka Grechuty, polskim piwem i mową. Po dwóch tygodniach tułaczki we dwójkę z dala od ojczystego języka – miód dla uszu.
Innym razem, w 2008 roku w Tatrach, sympatyczny pan, który przemierzał właśnie kolejny swój raz Orlą Perć, podratował moje siły i podłamanie paczką słodziutkich rodzynek. Tu mogliśmy się z Michałem odwdzięczyć, dając mu kanapki, które nie były już tak bardzo potrzebne.
Chłopakowi niosącemu w Tatrach około pół godziny mój polar, który odpiął mi się od plecaka i spadł na ziemię. Gdy zatrzymałam się na krótki odpoczynek, odzyskałam zgubę, o której utracie jeszcze nie wiedziałam.
I kilku również bezimiennym wzajemnie towarzyszom górskich szlaków, spotykanych zwykle w miejscach, gdzie nie ma już tłumów. Osobom, które zawsze w takich miejscach pamiętają o górskim pozdrowieniu, wymieniającym doświadczenia, podającym sobie dłoń, niosącym pomoc. Czasem małą, niewiele może wymagającą, ale jakże znaczącą. Otwartych na innych ludzi i tym samy góry, przyrodę. Dziękuję losowi za skrzyżowanie dróg z tymi osobami, że i ja mogłam podać komuś dłoń... I za tą okazję, by im teraz podziękować ;)
Respekt dla gór jest dla takich ludzi nieodłącznym elementem marszu. Zwycięstwo nad sobą czułam wielokrotnie stając na szczycie czy u celu marszu. Stając na początku szlaku, czy jeszcze wyznaczając go wcześniej na mapie, człowiek zadaje sobie dużo pytań. Tym podstawowym jest zwykle, czy sobie poradzę? Jakże przyjemnie odpowiedzieć sobie później: tak. W przypadkach, kiedy musiałam sobie powiedzieć jednak: nie, najbardziej poczułam tą nicość człowieka. Aby szanować góry naprawdę, trzeba poczuć smak tych dwóch słów: tak i nie. Bez tego nie ma też przygody.
*cytat pochodzi z książki Poniżej i powyżej 8000 metrów H. Buhla. Wyd. AT Publications, 1994
Dzięki za bardzo fajnie napisane słowa. Pozwoliły mi (osobie, która z górami nie ma na co dzień nic wspólnego) lepiej zrozumieć, co Wam, "górofilom" ;) w duszy gra. Nauczyły mnie, by na szlaku nie być obojętnym wobec porzuconych polarów. ;) A do tego te piękne fotki... Miodzio.
OdpowiedzUsuńNie wszyscy maja szacunek dla gór, jednakże trzeba pamiętać że one też mogą do nas szacunek stracić...
OdpowiedzUsuń